poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Stres

Mam bardzo stresującą pracę. Myślę o niej często, dużo o niej mówię, gadam o niej przez sen. Odbiera mi apetyt i radość. Jest średnio, ale podobno mam się cieszyć, że w ogóle jakąkolwiek pracę mam. Nie wiem za bardzo jak do tego podchodzić, bo z jednej strony wiem jak ciężko jest cokolwiek znaleźć, jak trudno jest być chociaż zaproszonym na rozmowę, nie mówiąc już o przejściu rekrutacji. Graniczy z cudem. Z drugiej jednak strony ta praca sprawia, że już po powrocie do domu zaczynam myśleć, że jutro znowu tam wracam, rano wmuszam w siebie jedzenie, bo stres nie pozwala mi nic przełknąć, a przez całą poranną drogę tłumaczę sobie, że nie może być aż tak źle. Jednak znajomi mi zazdroszczą, że pracuję nawet za tą najniższą krajową, bo oni zwyczajnie nie mają nic. Nie chcę gardzić pracą, bo mogło być gorzej, ale obawiam się, że w końcu to przypłacę zdrowiem.
To jest ostatnio ciężki dla mnie temat.  

Nie chcę wyjść na narzekacza i męczennika, jednak nie jestem zwolennikiem teorii "przecież mogło być gorzej" albo "ciesz się tym co masz, inni nie mają". Niestety chcę więcej i lepiej, bo dostawanie 1200zł za tyle nerwów, stresów przy jednoczesnym posiadaniu dużej odpowiedzialności za wykonywane zadania jest zwyczajnie upokarzające.

Mam tyle marzeń do spełnienia, tyle miejsc do zwiedzania, tyle planów na przyszłość.

Jeszcze nie wiem jak to rozwiążę, ale jeśli tak mam przeżyć resztę życia to ja "wolę, nie chcę".

Paaa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz